Kamieniołom i okolice - Historia

 

Opowiadano, że miasto Strzegom wywodzi swoją nazwę od słów: „trzy góry”, gdyż w okolicy tego miasta znajdują się trzy góry, z których jedną jest Szeroka Góra. Inni twierdzili, że nazwa miasta pochodzi od słowa „strzec” i że był to dawny gród, który strzegł przed najazdem przejścia przez góry. Jeszcze inni – że jest to nazwa związana z legendarnym straszydłem – strzygą, która miała być duchem dziecka urodzonego z zębami.

Na Szerokiej Górze mieszkał ponoć jakiś tajemniczy człowiek, który posiadał ogromne skarby. Pewnego razu, w sam wieczór sylwestrowy, gdy na zegarach poczęła bić godzina dwunasta, otworzyły się wejścia do podziemnych lochów góry i każdy, kto tamtędy przechodził, mógł wejść i wziąć tyle skarbów, ile uniósł. Ale gdy przebrzmiało ostatnie z dwunastu uderzeń zegara, przejścia zamknęły się, a opóźnieni śmiałkowie pozostali zamknięci na zawsze we wnętrzu góry.

Innym razem szczęście uśmiechnęło się do pastuszka, który pasł swe owce na zboczach Szerokiej Góry. Jedna z jego owiec zginęła i chłopiec poszedł jakąś rozpadliną, aby ją odszukać. Wkrótce znalazł się w podziemnym przejściu, które zaprowadziło go do jakiejś pieczary. Siedział tam przy kamiennym stole sędziwy starzec. Zobaczywszy chłopca, uśmiechnął się i rzekł:

- Możesz sobie wziąć tyle pieniędzy, ile zechcesz i przychodzić tu po nie codziennie pod warunkiem, że nie powiesz o tym nikomu. Przestraszony, ale ucieszony chłopak wziął sobie trochę pieniędzy, które leżały w ogromnych stosach pod ścianami jaskini,

Skarb na Szerokiej Górze

podziękował starcowi i poszedł. Gdy wrócił do domu, zgrzebał pieniądze pod kominem, nie mówiąc nic nikomu. Ale wkrótce jego matka spostrzegła, że chłopiec ma pieniądze, bo kupił sobie kilka rzeczy. Przestraszona, czy przypadkiem nie ukradł komuś czegoś, jęła go pytać i nagabywać, aż wreszcie wyjawił, jak doszedł do posiadania pieniędzy. Tego samego dnia jednak zachorował i umarł, nie wskazawszy nikomu, jak dość do ukrytego przejścia. Na pamiątkę tego zdarzenia zbudowano kościół i ozdobiono go kamienną figurą chłopca.

Strzyga to nazwa upiora, w którego wierzono ongiś. Po łacinie strix znaczy sowa, ale także czarownica; taka to strzyga miała być opiekunką śląskiego rodu Strzegoniów, walczących w pierwszej wyprawie krzyżowej na kartach powieści Zofii Kossak-Szczuckiej „Krzyżowcy”. Strzygoń zaś miało to być dziecko płci męskiej, pochodzące z tak zwanego nieprawego łoża, czyli pozamałżeńskie, wcześnie zmarłe, które po śmierci kusi młode kobiety do zdrady małżeńskiej

W rzeczywistości nazwa Strzegom (zapisana już w 1202 roku w formie „Stregom”) jest nazwą odimienną, utworzoną od imienia założyciela podobnie jak np. Radom. Jest jednak rzeczą interesującą, że zachowały się tradycje ludowe, wywodzące nazwy miejscowości od polskich słów.

Wywodzenie nazwy Strzegomia od Stragony wymienianej już w antycznej geografii Ptolemeusza uważa się jednak za nieusprawiedliwione.

Nazwę Strzegomia (a także Kościesza) nosi stary szlachecki herb polski, nadany według Niesieckiego rycerzowi Bolesławowi (czy raczej Dobiesławowi) Kościeszy przez Bolesława Śmiałego w 1072 roku, po bitwie pod Snowskiem, w której Polacy wspierać mieli Ruś przeciw Połowcom. Długosz (który o bitwie pisze pod rokiem 1059) wspomina zaś, że rycerze z tego rodu zabili pod Nysą biskupa wrocławskiego Magnusa. Bartosz Paprocki podaje już, że biskup został zamordowany świętokradczo, przy odprawianiu mszy, czyniąc go – wzorem św. Stanisława – kandydatem na świętego. Dlatego to ród ten miał być odsunięty od sprawowania urzędów i wymarł. Cała ta relacja jest właściwie legendą (jeżeli za legendę uważać będziemy te tradycje historyczne, które są sprzeczne z przyjętą wiedzą historyczną). Biskup Magnus, wymieniony tylko przez „Katalog lubiąski” nigdy nie istniał, relacja powstałą z nieporozumienia w związku z postacią komesa wrocławskiego Magnusa, a relacja o nim Długosza uważana jest za zmyślenie. Wersja o zabójstwie przy odprawianiu mszy powstała tylko dlatego, że Paprocki posłużył się kopią zapisu Długosza, w której zamiast Nysa („Nissa”) zapisano „Missa” (msza). I tak znów pomyłka kopisty zrodziła legendę.

Teren Strzegomia był zamieszkany już w epoce brązu, a w latach 1000-500 p.n.e. istniała tu warowna osada łużycka. Kościół o którym mowa w podaniu, to zapewne kościół Św. Piotra i Pawła wzniesiony w XIV-XV wieku, a później przebudowany i ozdobiony licznymi scenami i postaciami ludzkimi wykutymi w kamieniu...

 

Od najdawniejszych czasów, aż do początków XX wieku znana i uznawana była powszechnie praktyka wykorzystywania ziemi w medycynie. Różne jej rodzaje znajdowały zastosowanie w leczeniu wielu dolegliwości. Występowanie ziem leczniczych miało dla wielu miast tak duże znaczenie, jakie obecnie ma występowanie wód zdrojowych.

Sięgając do historycznych źródeł oraz przeglądając współczesną literaturę prześledzić można barwne losy odkrycia, eksploatacji i znaczenia ziemi pieczętnej w Europie, na Dolnym Śląsku a także w Strzegomiu.

„Ziemię tę odkrył Jan Montanus w 1568 r. (…) Jest to ziemia barwy żółtawej, nieelastyczna, tłusta, przyczepna do języka, w wodzie mazista, wilgocona cieczą pokrywa się pęcherzykami. Ziemie wydobywano w starych kopalniach złota na Górze Świętojarskiej (Góra Św. Jerzego – przypis red.). Występowały one pomiędzy szarymi skałami o szklistym wyglądzie, przypominającym pumeks.

Ziemie z okolic Strzegomia pieczętowano rysunkiem trzech gór, przedstawiającym Górę Świętojarską i przylegające do niej dwie inne (Górę Św. Jerzego między Górą Krzyżową i Szeroką – przypis red.).

"Terra Sigillata de Strigovia"

Nad górami umieszczony był herb miasta Strzegomia w postaci skrzyżowanych dwóch kluczy piotrowych, względnie klucza i miecza umieszczonych na tarczy.1 Na pieczęci widniał zawsze napis informujący, że pastylka ta pochodzi ze Strzegomia.

W 1568 r. na temat własności strzegomskiej glinki Jan Montanus pisał tak: „Jest skuteczna przed wszystkimi ulubionymi trunkami, którymi człowiek się zwykle odurza. Także oczyszcza ze wszystkich trucizn, które się dostały do organizmu. (…) W ten sposób leczyć można ukąszenia pająków, ropuch, żmij, węży, ryjówek, skorpionów, komarów, os, pszczół i tym podobnych. To samo dotyczy ran zadanych przez wściekłe psy czy dziki. (…) Również uwalnia wszelkie zatory, które wpływają na pracę serca, grożąc omdleniem i arytmią (…). Jest skuteczna przy zatrzymaniach oddechu, osłabieniu członków, uwalnia od różnych dolegliwości pochodzących od głowy a wpływających na choroby innych części ciała”.2 Pełną treść dzieła Jana Montanusa przytacza w swojej książce Krzysztof Kaszub, za którym cytowany jest powyższy fragment.

Oficjalnie eksploatacja w tym obszarze zakończyła się pod koniec XVIII wieku. Powołując się na XIX wieczne źródła niemieckie można przeczytać w Katalogu Zbioru Muzeum Okręgowego w Wałbrzychu: „Znamienne jest tu oświadczenie Magistratu Strzegomskiego, skierowanego do Izby Królewskiej, mówiące że ziemia lecznicza wyszła już z mody, co przy dużych nakładach na eksploatację i produkcję, czyni jej wytwarzanie nieopłacalnym”3

Nie był to jednak z pewnością koniec eksploatacji w ogóle, a znachorzy i zwolennicy medycyny naturalnej czerpali z jej przebogatej legendy. Nie bezpodstawnie, bowiem badania przeprowadzone współcześnie dowodzą o wyjątkowych właściwościach ziem pieczętnych.4,5

  1. W. Kowalski, A. Wiewióra: Prace Muzeum Ziemi, nr 21, cz. II, Warszawa 1974 (s. 5)
  2. K. Kaszub: Terra Sigillata de Strigovia, Strzegomskie Towarzystwo Inicjatyw Gospodarczych, Strzegom 2004 (s. 37)
  3. E. Sagan, M. Pakiet: Terra Sigillata, Muzeum Okręgowe w Wałbrzychu, Wałbrzych 1988 (s. 9)
  4. tamże, (s. 13)
  5. W. Kowalski, A. Wiewióra: Prace Muzeum Ziemi, nr 21, cz. II, Warszawa 1974 (s. 31)
 
Nasz Facebook
YouTobe